Sukcesy przeplatane porażkami. Z jednej strony jestem szczęśliwy, z drugiej załamany. Jest jednak myśl, która podnosi mnie na duchu. "To ostatnie trzy lata i później studia". Od uwolnienia się z obowiązku integracji z klasą dzieli mnie już coraz mniej czasu. Nie będzie przymusu poznawania innych ludzi. Nie będzie obaw przed tym jak będę odbierany przez społeczeństwo bo po prostu będę miał to gdzieś i do niczego nie będzie mi to potrzebne aby mnie wszędzie wielbiono. Teraz jednak tego nie ma i trzeba zejść na ziemię. Osoby, które znam bardzo się zmieniają. Jakby całe to liceum, ta klasa spowodowała, że każdy uległ jakiejś przemianie. Zauważyłem u siebie, że gdy wychodzę na środek sali nie trzęsą mi się ręce. Jestem zestresowany ale nie tak jak w gimnazjum. Czy udało mi się pokonać w części ten strach? Mimo tego sukcesu musi być oczywiście coś nie tak. Na wf-ie znów się zaczęło. Po ostaniej grze w piłkę nożną jeden z idiotów zapytał dlaczego stoję jak kołek w dupie. Jak zwykle nie wykazałem się ciętą ripostą i odpowiedziałem pytaniem na pytanie. "A co mam latać? ". Niby się zamknął ale ta odpowiedź nie była taka jaką chciałbym aby usłyszał. Niestety nie umiem wymyśleć tak na poczekaniu jakiejś kulturalnej aczkolwiek szczerej odpowiedzi.
Laura i Iwona natomiast bardzo się zmieniły ale na gorsze. Coraz rzadziej ze mną rozmawiają, obrażają się o byle co. Czasami mam wrażenie jakby moja obecność je nudziła albo nawet wkurzała. Kiedyś Iwona powiedziała mi "żebym szedł sprawdzić czy nie ma mnie w szatni". Zaśmiałem się i rzuciłem żeby sama sobie poszła. Zapadła cisza po czym znów się odezwała: "Masz bardzo specyficzne poczucie humoru". Po dziś dzień nie za bardzo rozumiem o co jej chodziło. Laura natomiast (jak pisałem we wcześniejszym poście) zaczęła mnie zupełnie ignorować. Rozmawia ze mną praktycznie tylko na polskim bo wtedy z nią siedzę. Tak na przerwach to zazwyczaj tylko odpowiada tak lub nie.
Nie wiem w końcu czy to inni się zmieniają, czy tak jak powiedziała mi Emilia jestem zupełnie innym człowiekiem niż dawniej.
Oprócz tego co burzy się w szkole musiało jeszcze się coś w domu jeszcze zawalić. Całkiem niedawno Tosia była chora. Poszliśmy z nią do weterynarza. Dostała parę zastrzyków i znów wyzdrowiała. Jednak dwa dni temu po wizycie kontrolnej na jaw wyszło coś niepokojącego. Jakby jeszcze tego było mało Tosia ma sparaliżowane tylnie łapki. Dzisiaj po kolejnej wizycie i zastrzykach pani weterynarz pinformowała nas, że nic się nie poprawia i w dodatku Tosia traci na wadze. Powiedziała także, że jeśli to się nie zmieni, to świnka opadnie z sił i aby się nie męczyła trzeba będzie ją uśpić...
Nikt Ci nie każe przejmować się innymi. :) Nie musisz czekać do studiów, rób i żyj jak chcesz, dopóki nie krzywdzisz innych wszystko jest dobrze.
OdpowiedzUsuńKażdy się zmienia, dorastamy i tym podobne. Trzeba się przyzwyczaić i tyle.
Przykro mi z powodu świnki.
Niestety kultura mi karze. Nie da się ignorować ludzi z klasy bo reszta, która na przykład lubi tą osobę może się wkurzyć i odwrócić :(
Usuń