wtorek, 27 września 2016

"Alkohol rozgrzewa" - ktoś tu nie był na lekcjach chemii

W nowym liceum odnajduję się już coraz lepiej. Mniej więcej znam już nawet podział godzin. Gorzej z zapamiętywaniem osób z klasy. Mam czasami wrażenie, że rozmawiam z kimś i nagle zapominam jak ta osoba ma na imię. Myślę jednak, że jeszcze trochę czasu i będę mógł wymienić wszystkich z imienia i nazwiska.
Juz dwa razy "występowałem" przed całą klasą. Pierwszy raz na religii. Katecheta poprosił mnie i Justynę żebyśmy wyszli na środek i udawali rodziców, którzy chrzczą dziecko. Wszystko dobrze gdyby nie późniejszy komentarz Laury. Stwierdziła, że gdy podniosłem "niby dziecko" na rękach to skojarzyło się jej to ze sceną z "Króla lwa". Uświadomiłem sobie dlaczego wszystkim było tak wesoło.
Drugi raz był na fizyce gdy miałem udawać księżyc kręcący się wokół Ziemi czyli drugiego Mateusza. Tutaj znów wlazłem w stojak do mapy co również wywołało śmiech.
Dzisiaj jednak odegrała się scena mrożąca krew w żyłach. Nasza jak dotąd spokojna pani od polskiego pokazała swoją ciemną stronę mocy. Gdy cała klasa rozwrzeszczana bawiła się w najlepsze nie słuchając co pani mówi o teście, który pisaliśmy straciła cierpliwość. Stanęła przy biurku i pełna wściekłości ale jakże spokojna zaczęła trzy razy walić bryloczkiem  (raczej ołowianą kulą) o biurko. Raz, drugi, trzeci!!! A za czwartym pęk kluczy (i bryloczek) uderzył o ziemię z impetem.
- Co to ma być. (Mówiła dalej ze spokojem ale dziwnie piekielnym tonem) Ja wam mówię co miało być napisane poprawnie w teście, a wy mnie macie w du... żym poważaniu! Jak tak dalej będzie to wprowadzę taki terror, że każdy jedynkę dostanie.
Zapanowała kompletna cisza, a pani wróciła do lekcji i omawiania testu. Myślałem, że dostanę zawału gdy zaczęła walić o stół tą kulą. Po chwili znów rozległy się szepty i pani chwyciła za myszkę od komputera. Ja odruchowo zatkałem uszy, a Laura do mnie tekstem " Tylko niech myszą nie rzuca". Obydwoje się zaśmialiśmy i zadzwonił dzwonek.
Jest jednak jedna rzecz, która mnie niepokoi. Na grupowym czacie na Facebooku wyszły ciekawe informacje. Było ich dużo ale przytoczę tylko dwie, a będziecie wiedzieć o co chodzi.

Jeden z chłopaków: To gdzie robimy klasowe ognisko? Trzeba kupić %%% i znaleźć ciepłe miejsce żebyśmy nie zmarzli.
Jedna z dziewczyn: Przecież alkohol rozgrzewa.

środa, 7 września 2016

Zapowiadają się trzy wspaniałe lata?

Dzisiaj był dzień "integracji" w naszej szkole. Moje wszelkie wątpliwości zostały rozwiane. Nasza klasa zdecydowanie jest super. Wszyscy są mili i otwarci. Razem ze mną chodzą do tej samej klasy Justyna, Laura i Iwona. Dzisiaj Weronika również się przepisała z Krakowa. Wszyscy powoli poznajemy resztę. Ja zaprzyjaźniłem się z dziewczyną, która lubi Turcję i turecki tak jak ja. Oprócz tego okazało się, że chodzę do klasy razem z Natalią, z którą chodziłem do podstawówki. Tą co pokłóciła się z Emilką, a potem ze mną. No ale wracając do dzisiejszego dnia - podobało mi się bardzo gdy mieliśmy stworzyć własny regulamin, czyli mówiliśmy co chcielibyśmy doświadczyć w klasie, a czego nie. Padły kluczowe słowa.
- Wszyscy mają być szczerzy
- Mamy nawzajem sobie pomagać i także bronić się  (jeśli będzie taka potrzeba)
- Nikt nie może się wywyższać
- Klasa ma być jedną grupą, w której każdy się szanuje i nie tworzą się podgrupy.
Z tym ostatnim to nie tak do końca. Powiem tak - w tak licznej grupie nieuniknione jest powstanie podgrup. Nigdy nie jest tak żeby wszyscy się lubili. Ustaliliśmy, że gdyby tak się stało, to te grupy nie powinny ze sobą konkurować, a starać się tego podziału nie tworzyć. Oprócz tych zasad graliśmy w różne gry pomagające nam poznać siebie nawzajem. Jedynym problemem jest jak narazie przestawienie się z dużego i przestronnego gimnazjum do małej zaludnionej ciasnotki. Oprócz tego narazie jest świetnie i oby tak dalej. Emilka kiedyś powiedziała, że Kraków to był najlepszy wybór w jej życiu i wstydziłaby się do Skawiny wrócić. Nie dziwię się po tym co zrobiła. Mogę tylko życzyć jej szczęścia i pogratulować "najlepszego " wyboru w życiu.

czwartek, 1 września 2016

Dosyć udawania

Rozpoczęcie roku szkolnego 2016/2017 uważam za udane. Miła wychowawczyni, nawet znośni  (narazie) uczniowie. Pierwszy dzień nawet minął szybko. Jutro idę na 8:00 i wychodzę o 11:25. Pewnie w inny dzień będziemy siedzieć w szkole do 16 za takie wygody w piątek. Jak co miesiąc - wyjątkowo dwa przysłowia na kolejną literę. Szkoła to jednak najmniejszy stres tego dnia.

Właśnie godzinę temu podjąłem ważną decyzję. Powiedziałem Emilce, że znam jej tajemnicę. Zmotywowało mnie to, że Justyna już też zna prawdę. Zaraz wszystko wyjaśnię lecz wcześniej pozwolę sobie trochę objaśnić sytuację. Więc...
Emilia jak wiecie ma chłopaka. Jak myślicie co mogło się stać w zeszłe wakacje gdy Radek do niej przyjechał i razem pojechali do hotelu? Może się domyślacie ale podtrzymam was w niepewności.
Dowiedziałem się w tym roku, jakoś w maju. Weronika po prostu nie mogła wytrzymać. Musiała komuś się wygadać. Powiedziała więc mi. Skrywałem tą tajemnicę za długo i dziś postanowiłem powiedzieć co myślę. Zaczęło się od przekomarzania, a potem pojechałem prosto z mostu. Jeszcze udawała, że nie wie o co mi chodzi. Bezczelna i bezwstydna. Zawsze obgadywała te idiotki w gimnazjum, które zauroczone chłopakami zrobią wszystko. Teraz okazuje się, że przez dziewięć lat jej do końca nie znałem.
Tą smsową rozmowę zapamiętam do końca życia. Pierwszy raz miałem tyle do powiedzenia. Powiedziałem jej, że to obrzydliwe i jak się nie wstydzi? Gdzie jej honor? Na koniec ona powiedziała, że mnie nie poznaje, a ja zakończyłem zdaniem "Ja ciebie też nie ". Pomyśleć, że zbudowanie przyjaźni jest takie trudne, a zniszczyć ją, można jednym czynem. Teraz mogę wam powiedzieć o co poszło, dwa słowa - seks oralny.