piątek, 29 listopada 2019

Przerwa

Znowuż mnóstwo czasu minęło zanim zdołałem się zmotywować by cokolwiek napisać. Nawet nie pamiętałem co ostatni raz pisałem. Patrząc na główną stronę widzę post o maturach zatem jak już można przypuszczać mam to za sobą. ZDAŁEM i to najważniejsze więc nie będę się rozdrabniać jakie mam co do tego odczucia. Z pracą w wspomnianym sklepie udało się bez problemu. Przerobiłem tam cały ten czas od matur aż do teraz. W październiku miałem małą przerwę ponieważ na drodze stanęły studia. Postanowiłem się zmierzyć z politologią dla świętego spokoju aby rodzice nie robili awantur. Przeliczyłem się jednak myśląc że wytrzymam tam dwa miesiące i po tygodniu zrezygnowałem.
Miałem wrażenie, że cofnąłem się do liceum tylko z takim przyspieszonym tempem, jednym słowem liceum lvl hard. Pamiętam była to środa kiedy mieliśmy zajęcia od 8 do 18:30 z dwoma przerwami. Koło godziny 16 miałem już na tyle dość że zadzwoniłem do kuzynki Ani (siostrzyczki) i oświadczyłem, że rzucam studia. Nie próbowała mnie przekonać, że to zła decyzja tylko wzięła mnie na miasto żebym wyluzował. Zostałem wtedy u niej na noc. Wiedziałem, że gdy wrócę do domu muszę się przygotować na starcie z rodzicami. Pokłóciliśmy się do tego stopnia, że spakowałem rzeczy i pojechałem kolejnego dnia do siostrzyczki. Ciocia też zachowała się jak trzeba i normalnie ze mną rozmawiała jak Ania nie namawiając do niczego. Dobrze mi to zrobiło, uspokoiłem się. Sytuacja się uspokoiła, wróciłem do domu i zatrudniłem się na nowo w tym sklepie spożywczym gdzie każdy mnie już znał i gdzie wiedziałem, że będę mógł spokojnie pracować do listopada kiedy to mieliśmy z Michałem rozpocząć kurs. Jednak nie mogło być tak pięknie. Przesunęli termin na 9 grudnia więc plany nieco się posypały. Trochę się wtedy z Michałem pokłóciliśmy o wyprowadzkę z domu bo bardzo mi na tym zależało. Było to dla mnie trochę nie do przyjęcia ale w końcu przekonał mnie, że wyprowadzimy się po nowym roku w styczniu.
Sytuacja w tej chwili wygląda tak, że pracuje do wigilii z tygodniową przerwą na kurs (akurat tak wypada pierwszy tydzień nauki w szkole). Potem tydzień 'projektu w domu' czyli tak naprawdę mogę dalej pracować bo nadrobię zaległości przez święta, a pieniądze wiadomo się przydadzą. Jeśli nic się nie zmieni to jesteśmy na dobrej drodze do wprowadzenia tego nieszczęsnego i pechowego planu na życie.
Cóż mogło by się wydarzyć. Ostatnimi czasy dosyć bardzo zaufałem Gabrysiowi. Nawet aż za bardzo. Na szczęście w porę złapałem kontakt z koleżanką z pracy, która Gabrysia zna dosyć dobrze i ostrzegła mnie żebym uważał bo on cały czas coś kombinuje i będzie chciał się odegrać. Zachowałem dzięki niej dystans do mojej znajomości z nim i o wiele bardziej uważam co teraz mówię. Miejmy nadzieję, że jak uda mi się napisać kolejny post to wszystko będzie w porządku. Tymczasem trzeba powoli ogarniać się do spania żeby rano wstać gotowym do pracy.

2 komentarze:

  1. Wiesz, że zawsze trzymam za Ciebie kciuki? Tak jest i tym razem. Bardzo, bardzo mocno życzę Ci, by wasz mały plan wypalił i wszystko poszło po Waszej myśli. Co do studiów, nie są takim synonimem sukcesu, jak wydaje się twoim rodzicom. Myślę, że dobrze robisz realizując swój własny plan. To twoje życie i nikt nie ma prawa podejmować decyzji za ciebie.

    Trzymaj się i czekam na kolejne notki :-)

    OdpowiedzUsuń