Początki najtrudniejsze jak to mówią. Postanowiłem poraz tysięczny się zmienić. Zacząłem pisać bloga, przyjaciółka namówiła mnie żebyśmy wrócili do naszego Enthari. Zacząłem się w końcu zajmować czymś oprócz pisania ze znajomymi i ciągłego żalenia się. W szkole też się zacząłem starać. Zapisałem się na dwa konkursy, z angielskiego i WOSu.
Zająłem swój wolny czas jednak to nie pomaga mi przestać myśleć o problemach. Cały czas wracają wspomnienia, wyrzuty sumienia i obawy. Cały czas boję się go stracić, cały czas boję się zrobić coś głupiego... Mój umysł nie pozwala mi zapomnieć o moim ciężkim i niekiedy podłym charakterze. Nie widzieliśmy się z Gabrysiem dwa tygodnie. W ten weekend też niewiadomo co będzie. Czuję w środku ogromną pustkę i potrzebę przytulenia go.
Nie wiem co mnie podkusiło zgodzić się na spotkanie z Bartkiem. Mamy się zobaczyć i porozmawiać. Gryzę się z myślami czy dobrze robię.
Emilka ostatnio zaprosiła mnie do siebie. Spędziliśmy genialne popołudnie. Bardzo się z tego cieszyłem. Lecz wróciwszy do domu, znów sam w swoim pokoju, zacząłem patrzyć przez okno i dołując się rozmyślałem jak dawniej - o tym co było, jakbym chciał żeby było i co może być...
czwartek, 30 listopada 2017
niedziela, 26 listopada 2017
Pakując się w kolejny smutek?
Po rozstaniu z Bartkiem jak już wiadomo poznałem Gabriela. Na początku postanowiłem go poznać tylko dlatego, że aplikacja pokazała mi, iż mieszka niedaleko mnie. Owszem były inne osoby ale z nich wszystkich odpisał tylko on. Siedziałem wtedy z rodzicami na działce. Przyjechał kolega taty. Powiedziałem im, że idę się przejść porozmawiać przez telefon. Niczego nie podejrzewali. Tymczasem Gabryś przyjechał na wyznaczone miejsce. Na początku było drętwo. W końcu wypaliłem
"Do taty kolega przyjechał i nie chciałem żeby pomyślał, że dlatego wychodzę"
On na to
"A gdzie on mieszka?"
Wytłumaczyłem mu. Okazało się, że niedaleko Gabrysia. W końcu zapytał o imię i nazwisko. Po kolejnej informacji wszystko stało się jasne.
"Nie gadaj... Przecież to mój wujek..."
piątek, 24 listopada 2017
Boję się
Gdzie usłyszałem tą piosenkę? Na wydarzeniu zwanym "Skawińska probówka artystyczna" odbywającym się co roku w naszym liceum. Dziewczyna, która to śpiewała miała tak genialny głos, że zrobiła z tego utworu po prostu cud... Gdy wchodziła na wyższe tony... podkreślenie słów "mój kochany"... Ahhhhh włosy mi się na karku jeżyły. Poniżej umieszczę wersję z Youtube ale to zdecydowanie nie to samo...
Może to trochę nad wyraz powiedziane ale trochę się utożsamiam z tą piosenką.
Boję się!
Choć wiem, że zbudzę się za dnia, lecz
Boję się!
W podziemiach być, gdzie zimny mrok ogarnie mnie
Czy miłość tam silniejsza jest niż ludzka śmierć?
Czy zdoła przezwyciężyć smutku cień,
Że tyle krwi przelano?
Boję się
I smutno mi, i dręczą mnie przeczucia złe,
Bo nawet ksiądz pobłądzić mógł, pomylić się
I chociaż zna modlitwy sens, wie czym jest grzech
Czy wie, jak uratować nas, czy wie,
Jak wyrwać nas z rozpaczy?
Mój kochany!
Nie wiemy dokąd nas szaleństwo gna -
Wygnaniem los ukarał ciebie, a ja poślubiam smutek,
Kochany!
Mój kochany!
Nieszczęście idzie za mną, jak zły cień,
Lecz dobrze wiem, gdy znów ujrzę cię
Światło rozjaśni mrok.
Może to trochę nad wyraz powiedziane ale trochę się utożsamiam z tą piosenką.
Boję się!
Choć wiem, że zbudzę się za dnia, lecz
Boję się!
W podziemiach być, gdzie zimny mrok ogarnie mnie
Czy miłość tam silniejsza jest niż ludzka śmierć?
Czy zdoła przezwyciężyć smutku cień,
Że tyle krwi przelano?
Boję się
I smutno mi, i dręczą mnie przeczucia złe,
Bo nawet ksiądz pobłądzić mógł, pomylić się
I chociaż zna modlitwy sens, wie czym jest grzech
Czy wie, jak uratować nas, czy wie,
Jak wyrwać nas z rozpaczy?
Mój kochany!
Nie wiemy dokąd nas szaleństwo gna -
Wygnaniem los ukarał ciebie, a ja poślubiam smutek,
Kochany!
Mój kochany!
Nieszczęście idzie za mną, jak zły cień,
Lecz dobrze wiem, gdy znów ujrzę cię
Światło rozjaśni mrok.
Gorzka prawda
W ostatnich postach nie byłem zbyt wylewny. Przypominając sobie te z poprzednich edycji tego bloga mogę stwierdzić, że tamte problemy nie były problemami. Albo inaczej... Z biegiem czasu przekonujemy się jak bardzo zmienia się dla nas definicja problemu. Jeszcze w podstawówce kłótnia o ołówek była wręcz tragedią. Teraz wydaje się to wręcz śmieszne.
Zacznę może od pewnej sytuacji od której wszystko się zaczęło.
Pamiętam jak zarzekałem się, że dla mnie miłość nie ma znaczenia. Na wycieczce do Zawoji poznałem Michała jak juz wspomniałem. W miarę dobrze się nam rozmawiało. Jednak po śmierci Tosi (mojej świnki morskiej) coś się we mnie zmieniło. Poczułem coś czego nigdy nie czułem... co gorsza... do nowo poznanego chłopaka.
Po dwóch miesiącach stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia. Po wigilii klasowej powiedziałem Michałowi co do niego czuje. Tak... jestem homoseksualistą... teraz wiem to na pewno.
Jednak mój obiekt zauroczenia taki nie był. Jestem mu tylko wdzięczny, że zachował to dla siebie. Za całą resztę go nienawidzę... Setki wręcz wiadomości wynagrodził milczeniem. Justyna mnie wspierała jednak to nie wystarczyło. W końcu o moim problemie dowiedzieli się rodzice. Tata powiedział mamie, że stracił syna. Chciałem zagłuszyć ból, nieokreślony ból psychiczny - bólem fizycznym. Mówiąc prosto sięgnąłem po scyzoryk...
BŁĄD
Pewnego wieczoru mama zauważyła rany na ręce. Tata zrobił awanturę. Krzyczał, że odda mnie do psychiatryka. Mama nie wiedziała co robić. Ja zamknąłem się w pokoju na kolejne dwa dni. Wychodziłem tylko do toalety i po herbatę, którą robiła mi mama. W końcu zapisali mnie do psychologa. To był właśnie powód. W końcu poradziłem sobie z miłością do Michała.
Pojawiło się paru fajnych ludzi z takim problemem jak ja. Jednak znajomość urywała się słowami "nic z tego nie będzie". W czerwcu zdecydowałem się założyć konto na portalu randkowym dla gejów. Poznałem Bartka z Krakowa. Bardzo blisko mnie. Spotkaliśmy się raz. Było cudownie. Pierwszy raz przytuliłem się do chłopaka i stwierdziłem, że wiem już na 100% kim jestem. Mama mnie zaakceptowała. Usłyszała od taty, że się po prostu poddała. Wydawało mi się, że wreszcie znalazłem szczęście. Kolejne, spotkanie - pocałunek, którego nie zapomnę nigdy. Wreszcie odważyłem się pojechać do niego do Krakowa. W jego mieszkaniu miał miejsce mój pierwszy raz z chłopakiem w łóżku.
Chciałem to zrobić właśnie z tym jedynym.
Tu jednak haczyk. To nie był ten jedyny... Okazał się draniem zakochanym w swoim przyjacielu... nie we mnie.
Gdy nie chciał się już ze mną spotykać stwierdziłem, że to koniec. Zerwałem z nim, nawet nie okazał skruchy. Byłem nikim w jego świecie. Po miesiącu poznałem Gabriela. Na spotkaniu okazało się, że jego wujek to kolega mojego taty. Kolejnym odkryciem był fakt, że Gabryś jest kierownikiem sklepu, w którym robimy zakupy. Poznaliśmy się 3 sierpnia. Dalej utrzymujemy kontakt. Mimo paru kłótni i niemiłych odkryć zbliżamy się do siebie ale to w kolejnym poście. Na dzisiaj już wystarczy zwierzeń. Potrzebowałem sprostować sytuację i wyjaśnić trochę ostatnie wydarzenia bo w końcu tu jest moje miejsce gdzie mogę być zawsze szczery.
Na koniec chce podziękować wszystkim, którzy ze mną są, wytrzymują z moim ciężkim charakterem i mnie wspierają.
Zacznę może od pewnej sytuacji od której wszystko się zaczęło.
Pamiętam jak zarzekałem się, że dla mnie miłość nie ma znaczenia. Na wycieczce do Zawoji poznałem Michała jak juz wspomniałem. W miarę dobrze się nam rozmawiało. Jednak po śmierci Tosi (mojej świnki morskiej) coś się we mnie zmieniło. Poczułem coś czego nigdy nie czułem... co gorsza... do nowo poznanego chłopaka.
Po dwóch miesiącach stwierdziłem, że nie mam nic do stracenia. Po wigilii klasowej powiedziałem Michałowi co do niego czuje. Tak... jestem homoseksualistą... teraz wiem to na pewno.
Jednak mój obiekt zauroczenia taki nie był. Jestem mu tylko wdzięczny, że zachował to dla siebie. Za całą resztę go nienawidzę... Setki wręcz wiadomości wynagrodził milczeniem. Justyna mnie wspierała jednak to nie wystarczyło. W końcu o moim problemie dowiedzieli się rodzice. Tata powiedział mamie, że stracił syna. Chciałem zagłuszyć ból, nieokreślony ból psychiczny - bólem fizycznym. Mówiąc prosto sięgnąłem po scyzoryk...
BŁĄD
Pewnego wieczoru mama zauważyła rany na ręce. Tata zrobił awanturę. Krzyczał, że odda mnie do psychiatryka. Mama nie wiedziała co robić. Ja zamknąłem się w pokoju na kolejne dwa dni. Wychodziłem tylko do toalety i po herbatę, którą robiła mi mama. W końcu zapisali mnie do psychologa. To był właśnie powód. W końcu poradziłem sobie z miłością do Michała.
Pojawiło się paru fajnych ludzi z takim problemem jak ja. Jednak znajomość urywała się słowami "nic z tego nie będzie". W czerwcu zdecydowałem się założyć konto na portalu randkowym dla gejów. Poznałem Bartka z Krakowa. Bardzo blisko mnie. Spotkaliśmy się raz. Było cudownie. Pierwszy raz przytuliłem się do chłopaka i stwierdziłem, że wiem już na 100% kim jestem. Mama mnie zaakceptowała. Usłyszała od taty, że się po prostu poddała. Wydawało mi się, że wreszcie znalazłem szczęście. Kolejne, spotkanie - pocałunek, którego nie zapomnę nigdy. Wreszcie odważyłem się pojechać do niego do Krakowa. W jego mieszkaniu miał miejsce mój pierwszy raz z chłopakiem w łóżku.
Chciałem to zrobić właśnie z tym jedynym.
Tu jednak haczyk. To nie był ten jedyny... Okazał się draniem zakochanym w swoim przyjacielu... nie we mnie.
Gdy nie chciał się już ze mną spotykać stwierdziłem, że to koniec. Zerwałem z nim, nawet nie okazał skruchy. Byłem nikim w jego świecie. Po miesiącu poznałem Gabriela. Na spotkaniu okazało się, że jego wujek to kolega mojego taty. Kolejnym odkryciem był fakt, że Gabryś jest kierownikiem sklepu, w którym robimy zakupy. Poznaliśmy się 3 sierpnia. Dalej utrzymujemy kontakt. Mimo paru kłótni i niemiłych odkryć zbliżamy się do siebie ale to w kolejnym poście. Na dzisiaj już wystarczy zwierzeń. Potrzebowałem sprostować sytuację i wyjaśnić trochę ostatnie wydarzenia bo w końcu tu jest moje miejsce gdzie mogę być zawsze szczery.
Na koniec chce podziękować wszystkim, którzy ze mną są, wytrzymują z moim ciężkim charakterem i mnie wspierają.
Subskrybuj:
Posty (Atom)