Im dalej w las tym ciemniej...
Mijają dwa miesiące od kłótni z Emilią... Tosi już nie ma... teraz kolejny problem, jak dla mnie o wiele poważniejszy...
Pomyśleć, że zaczęło się od głupiego projektu z angielskiego. Mieliśmy nagrać filmik "Romeo and Juliette". w grupie byłem ja, Justyna, Klaudia, Weronika i Dominika. Później Dominika zrezygnowała. Zastąpiliśmy ją Iwoną. Wszystko było dobrze, aż w końcu Weronika we środę źle się poczuła. Zaczęła nam robić awantury, że ona z nami tego nie nagra. Termin był tuż, tuż... Julie zagrała Laura. To było z jednej strony dobre posunięcie, gdyż filmik jest już gotowy. Złą stroną jest to, że Weronika jest na nas o to wszystko wściekła. Wściekła do tego stopnia, że potrafiła napisać mi wiadomość SMS "To ja skończyłam tę przyjaźń, a raczej znajomość. Toksyczną znajomość. TO KONIEC". Co z tego wyniknie? Nie mam pojęcia, czas pokaże...
środa, 30 listopada 2016
wtorek, 15 listopada 2016
Teraz tylko lepiej
Wszystko w końcu wraca do normy. Czas kłótni i milczenia się skończył. Nawet Tosia wyzdrowiała. Jeszcze nie do końca ale jest już coraz lepiej. Martwi mnie tylko zachowanie Laury. Z Iwoną już wszystko wyjaśnione ale Laura wyraźnie ma jakiś problem. Nic nie chce powiedzieć. Nie wiem czy dalej próbować ją pocieszać, pytać czy wszystko ok, czy zostawić ją w spokoju.
Pomyśleć , że już mija połowa trzeciego miesiąca w nowej szkole. Do tłoku już się przyzwyczaiłem. Klasa jeszcze wydaje się fajna. Widać , że dużo osób się stara aby była fajna atmosfera. Dużo nie oznacza jednak, że wszyscy. Nie wyciągam jednak narazie wniosków.
Kolejne przysłowie na listopad: "Głupcy o sobie zawsze dobrze rozumują"
Myślę , że wszyscy się z tym przysłowiem zgodzą. Dookoła nas są ludzie, którzy bez względu na to czy ktoś robi źle czy dobrze to nie ma znaczenia bo muszą mu przytaknąć. Jeśli chodzi o środowisko szkolne to w każdej klasie jest "elita", która patrzy na wszystkich z góry. Dopuszcza do siebie tylko i wyłącznie nieliczne osoby tak "inteligentne" jak oni. Bardzo mnie denerwuje jak ktoś uważa, że z 36- osobowej klasy da się zrobić jeden zespół, w którym w dodatku wszyscy się kochają. W tak licznej grupie nieuniknione jest powstanie grupek maksymalnie liczących 6 osób. Według mnie to jest takie maksimum jeśli mówić o zgranym zespole. Nawet śmie twierdzić, że i to jest już za dużo. Mam do tego podstawy. Na przykład nasz projekt z angielskiego. Jest 6 osób. Chociaż jeden raz musimy się spotkać wszyscy. Ustaliliśmy termin na ten czwartek zaraz po lekcjach. Wszyscy się zgodzili, a teraz okazuje się, że już jedna osoba "nie da rady". NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ! Mamy jeszcze tylko tydzień żeby to zrobić i nie dostać jedynki, a ktoś mi będzie mówić "Ale spokojnie mamy czas". Jak słyszę takie zdanie to już mam dosyć bo ja zawsze staram się zrobić wszystko wcześniej i mieć spokój, a nie myśleć, że mogę się nie wyrobić. Bez sensu jest stresowanie się czymś czego można uniknąć. Według mnie lepiej byłoby zrobić to w cztery osoby, a te dwie, które nie chcą i tłumaczą się brakiem czasu niech się same martwią.
Chociaż tyle, że nie mam już tak dużego problemu wyjść przed 36 osób na środek i coś mówić. Uważam to za swój największy sukces. Zastanawiam się jak do tego doszedłem i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Pomyśleć , że już mija połowa trzeciego miesiąca w nowej szkole. Do tłoku już się przyzwyczaiłem. Klasa jeszcze wydaje się fajna. Widać , że dużo osób się stara aby była fajna atmosfera. Dużo nie oznacza jednak, że wszyscy. Nie wyciągam jednak narazie wniosków.
Kolejne przysłowie na listopad: "Głupcy o sobie zawsze dobrze rozumują"
Myślę , że wszyscy się z tym przysłowiem zgodzą. Dookoła nas są ludzie, którzy bez względu na to czy ktoś robi źle czy dobrze to nie ma znaczenia bo muszą mu przytaknąć. Jeśli chodzi o środowisko szkolne to w każdej klasie jest "elita", która patrzy na wszystkich z góry. Dopuszcza do siebie tylko i wyłącznie nieliczne osoby tak "inteligentne" jak oni. Bardzo mnie denerwuje jak ktoś uważa, że z 36- osobowej klasy da się zrobić jeden zespół, w którym w dodatku wszyscy się kochają. W tak licznej grupie nieuniknione jest powstanie grupek maksymalnie liczących 6 osób. Według mnie to jest takie maksimum jeśli mówić o zgranym zespole. Nawet śmie twierdzić, że i to jest już za dużo. Mam do tego podstawy. Na przykład nasz projekt z angielskiego. Jest 6 osób. Chociaż jeden raz musimy się spotkać wszyscy. Ustaliliśmy termin na ten czwartek zaraz po lekcjach. Wszyscy się zgodzili, a teraz okazuje się, że już jedna osoba "nie da rady". NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ! Mamy jeszcze tylko tydzień żeby to zrobić i nie dostać jedynki, a ktoś mi będzie mówić "Ale spokojnie mamy czas". Jak słyszę takie zdanie to już mam dosyć bo ja zawsze staram się zrobić wszystko wcześniej i mieć spokój, a nie myśleć, że mogę się nie wyrobić. Bez sensu jest stresowanie się czymś czego można uniknąć. Według mnie lepiej byłoby zrobić to w cztery osoby, a te dwie, które nie chcą i tłumaczą się brakiem czasu niech się same martwią.
Chociaż tyle, że nie mam już tak dużego problemu wyjść przed 36 osób na środek i coś mówić. Uważam to za swój największy sukces. Zastanawiam się jak do tego doszedłem i nie umiem odpowiedzieć na to pytanie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)